Wielki Kanon Pokutny św. Andrzeja z Krety
Post to nade wszystko duchowa wędrówka, której celem jest Pascha – Święto nad Świętami, to przygotowanie do wypełnienia i objawienia, jakie niesie Pascha. Wszystkie cerkiewne wydarzenia grawitują wokół Paschy: całoroczny cykl świąt i niedziel to jedna wielka wędrówka i pielgrzymka w kierunku Paschy. Stanowi ona koniec, ale zarazem jest też początkiem – koniec wszystkiego, co „stare”, a początek nowego życia, ustawiczne przejście z tego świata do Królestwa już objawionego w Chrystusie. Wszelako „stare” życie, życie grzechu i małostkowości nie tak łatwo daje się przezwyciężyć i zmienić. Ewangelia oczekuje i żąda od człowieka wysiłku, do którego w swoim obecnym stanie nie jest on zdolny.
W samej rzeczy nie łatwo jest zerwać z małostkowością, wyrzec się ideału życia skoncentrowanego wokół zabiegów o materialne dobra, bezpieczeństwo i przyjemności, a przyjąć ideał inny, biorący za dewizę słowa: ”Bądźcie doskonali tak, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. Świat ten wszystkimi swoimi słowami mówi nam: bądźcie szczęśliwi, idźcie szeroką drogą i po linii najmniejszego oporu. Natomiast Chrystus w Ewangelii powiada: wybierajcie wąską drogę, walczcie i cierpcie, gdyż jest to jedyna droga do prawdziwego szczęścia. I o ile Kościół nie przyjdzie nam z pomocą, jakże zdecydowalibyśmy się na ten z pozoru straszny wybór, jak zdobylibyśmy się na pokajanie i powrót do świetlanej i radosnej obietnicy, którą corocznie daje nam Kościół w dzień Paschy? Taką właśnie pomocą ze strony Kościoła jest post – post mający nas przygotować do tego, byśmy przyjęli Paschę nie tylko, jako dzień, od którego można wszystko jeść i pić i do woli sobie folgować, lecz jako prawdziwy koniec tego, co „stare” i wstąpienie w „nowe” życie.
Zaś w liturgii Wielkiego Postu jednym z elementów wprowadzających nas w atmosferę pokuty, ułatwiającym refleksję nad potrzebą pokajania jest Wielki Kanon Pokutny świętego Andrzeja z Krety, śpiewany w częściach w czasie Wełykoho Powecziria (Wielkiej Komplety) w pierwszym tygodniu Wielkiego Postu, oraz w całości na Jutrzni w czwartek po IV niedzieli W. Postu.
Kanon ów, to dzieło szczególne. Chociaż napisany prozą, jest jednak wielkim dziełem poetyckim, jest przejawem „najwyższej poezji”. Składa się z 250 troparionów (strof), ułożonych w dziewięć pieśni. Jest to poemat bardzo bogaty w obrazy, porównania, zaczerpnięte zarówno ze Starego jak i z Nowego Testamentu, pełen głębokich refleksji. Jest jednak jedna myśl, która tej różnorodności nadaje ciągłości, tworzy szkielet całego utworu – jest to myśl o konieczności zwrócenia się grzesznej duszy ku Bogu. Jedno uczucie przenika wszystkie części całości – uczucie skruchy. Duchowe oko poety widzi wydarzenia obu Testamentów w świetle wiary. Postacie świętej historii albo wskazują mu przykłady życia duchowego, albo też przykładami upadku pobudzają duszę do wielkiego duchowego wysiłku. W obu przypadkach przedstawiają tajemnice życia wewnętrznego. Autor spogląda na świętą historię okiem dawnej przeszłości oświeconej światłem nowotestamentowego objawienia.
Św. Andrzej z Krety zaczyna swoje wyznania wobec Boga rozmyślaniem nad dziełami swego własnego życia i od razu wchodzi na drogę zbawiennej skruchy (pokajania) i przynoszenia Bogu pokutnych łez. To rozmyślanie Autor przeprowadza we własnym imieniu, a jednocześnie w imieniu wszystkich ludzi stających przed Bogiem w akcie zbawiennego spojrzenia na siebie i autoanalizy. Czcigodny Andrzej zaczyna od zwrócenia się ku Bogu w ten sposób, że w swej głębokiej chrześcijańskiej miłości jak gdyby bierze każdą ludzką duszę i razem z nią wzdycha nad nieprawością życia, razem z nią szuka sposobu wyjścia, nawrócenia, i prosi o nie. «Od czego zacznę opłakiwanie uczynków mego nieszczęsnego życia» – słyszymy pierwsze słowa pierwszego troparionu i niejako oczekujemy ich, i głęboko wzdychamy razem z twórcą Kanonu, i razem z nim wchodzimy w głębię jego rozmyślań. «Jakże mam zacząć, Chryste, ten dzisiejszy płacz (lamentacje) » – kontynuuje Autor – «Jednak, Ty, jako miłosierny, daj mi łzy pokuty».
To jest początek, jakby wprowadzenie do całego utworu. Potem rozpoczyna się przegląd biblijnych obrazów i analogii mających swe odniesienia do stanu ludzkiej duszy. Te obrazy są pełne zadumy nad treścią ludzkich uczynków, stopniowo coraz bardziej odnoszą się do pokutującej duszy ludzkiej:
«Naśladując grzech pierwszego Adama, tracę Boga – wieczne królestwo i szczęście – z powodu moich grzechów.
Adama sprawiedliwie wygnano z raju, albowiem nie zachował jedynego twego przykazania. Ileż będę musiał cierpieć ja, który raz po raz odrzucam Twoje ożywiające przykazania.
O, jakżeż upodabniam się do starodawnego zabójcy Lamecha, porywami namiętności zabijając duszę – jak on człowieka, rozum – jak on młodzieńca, i ciało moje – jak brata, podobnie jak Kain-zabójca».
I tak obraz za obrazem, analogia za analogią przesuwa się nam przed oczyma niemalże cała historia Starego Testamentu – a ciągle w aktualnym odniesieniu do stanu duszy grzesznej, którą zachęca się bądź do porzucenia grzechu, do ucieczki przed nim:
«Pozostaw, duszo moja, grzech, jak ziemię Charan i idź do ziemi, którą odziedziczył Abraham… Uciekaj, duszo moja, od płomieni grzechu, Uciekaj, jak Lot, od Sodomy i Gomory! Uciekaj od ognia wszelkiego nierozumnego (niemądrego) pragnienia»; bądź do wierności i gotowości na ofiarę: «wiedząc, nieszczęsna duszo moja, jak Izaaka przyniesiono tajemniczo na nową ofiarę całopalną dla Pana, naśladuj jego gotowość».
Czasem, aby zachęcić do większej gorliwości, stawia Autor wyrzuty swej i naszej duszy, że nie jest wystarczająco gorliwa i nie naśladuje tych, którzy pokutowali za swoje grzechy:
«bezprawie do bezprawia dodał kiedyś Dawid, do zabójstwa dodając cudzołóstwo, ale też od razu przejawił on także skruchę podwójną. A ty, duszo, uczyniwszy jeszcze gorsze (rzeczy), nie pokutowałaś wobec Boga».
Wiele jeszcze wydarzeń i postaci starotestamentowych przywołuje Autor, a wszystko po to, aby pogłębić refleksję, aby poruszyć duszę człowieka, zachęcić do pokuty i nawrócenia, zwrócenia się ku Bogu. Autor nie trzyma się jednak kurczowo tylko Starego Testamentu, lecz swobodnie posługuje się obrazami także z Nowego Testamentu w trakcie całego Kanonu, aby w ostatniej pieśni skoncentrować się wyłącznie na wydarzeniach ewangelicznych, aby ukazać niezmierzoną miłość Chrystusa i Jego miłosierdzie dla grzesznika:
«Chrystus stał się człowiekiem, nawoływał do pokuty łotrów i jawnogrzesznice. Nawróć się, duszo! Drzwi królestwa już otwarto i przed tobą wchodzą przez nie – nawróciwszy się – faryzeusz, celnicy i cudzołożnicy.
Chrystus uzdrowił paralityka, i wziął on swoją pościel; wskrzesił umarłego młodzieńca – syna wdowy; uzdrowił sługę setnika i objawił się samarytance – ukazując tobie, duszo, jak trzeba służyć Bogu w Duchu»
Te i inne obrazy mają zachęcić człowieka do pokuty i nawrócenia, mają mu ukazać, że dla Boga wszystko jest możliwe, możliwe jest także dokonanie naszego uzdrowienia nawet z największych grzechów, jeśli tylko człowiek okaże choćby odrobinę dobrej woli i zwróci się ku Bogu, ku Jego miłosiernej miłości, oczekującej, jak ojciec syna marnotrawnego, na ten pierwszy krok ze strony człowieka.
Czy jednak zwrócenie się ku Bogu możliwe jest dla człowieka, w którym narasta świadomość grzechu, nieprawości, podłości? Czy nie jest on raczej skłonny uciekać, skryć się, aby uniknąć karzącej ręki Boga? Nic bardziej mylnego. Nie, dusza nie chce uciekać przed Bogiem, nie odczuwa strachu przed Nim, bo wie, jest głęboko przekonana, że Bóg jest jedynym, który może podnieść człowieka z upadku; albowiem Bóg nie jest Bogiem karzącym, lecz Bogiem miłującym człowieka, Bogiem, który pochyla się nad nieszczęściem ludzkiego grzechu, Bogiem miłosiernym, – dlatego zwraca się do Niego z wielką ufnością i nadzieją.
«Szczerze przynosimy Ci, Zbawicielu, łzy naszych oczu i westchnienia z głębi serca, wzywając: Boże, zgrzeszyliśmy wobec Ciebie.
Tak, jak wybawiłeś Piotra, gdy tylko zawołał do Ciebie, pośpiesz się, aby i mnie zbawić, Zbawicielu.… Uratuj mnie od zwierza, wyciągnąwszy Twą rękę i wyprowadź z głębin grzechu.… Znam Ciebie, Władco, jako cichą przystań, pośpiesz się, by zbawić mnie z oplatających mnie głębin grzechu i rozpaczy».
Autor nie chce wystraszyć duszy człowieczej, niosącej na sobie piętno i rany grzechu, lecz delikatnie odsłania nieszczęście grzechu i przekonuje o tym, jak piękne jest życie w Bogu, jak wielkie miłosierdzie czeka na człowieka, który pragnie Boga, ale jednocześnie nie ukrywa, że ta droga ku Bogu – to czynna i doskonała pokuta.
Na początku Autor ukazuje to, co człowiek utracił – piękno pierwotnego życia z Bogiem, którego uosobieniem m.in. jest raj. Następnie rozwija myśl o tym, że Bóg nie stanie na sąd z duszą pokutującą, nie powoła się na wszystkie jej nieprawości, ale – przebaczając srogie przewinienia – zbawi ją. I dopiero, kiedy dusza zaufa dobremu i miłościwemu Pasterzowi, czcigodny Andrzej z całą szczerością przystępuje do odsłaniania duchowych ran: «Zostałem pokaleczony, poraniony! Oto strzały nieprzyjaciela przeszyły mą duszę i ciało, oto rany, wrzody i omdlenia ukazują ciosy moich dobrowolnych namiętności».
Nastrój pokutny wzmaga się. Autor razem z duszą pokutującą mówi, że to on sam jest tym człowiekiem, który bardziej od innych jest grzeszny: «Nie ma wśród ludzi nikogo, kto przewyższyłby nas w grzechu».
A skoro już jesteśmy przekonani o tej prawdzie, Autor ośmiela się ukazywać nam stopniowo coraz większe grzechy, odsłaniać wielkość naszego upadku, aby człowiek zrozumiał głębię swej nicości, swego duchowego ubóstwa: «nie ma w życiu ani grzechu, ani uczynku, ani zła, którego byśmy nie uczynili, Zbawicielu, umysłem, słowem, wolą, nagrzeszywszy pragnieniem i myślą, i uczynkami tak, jak nikt inny». Bo tylko doprowadziwszy duszę do uznania owego głębokiego duchowego ubóstwa, może teraz wprowadzać ją na drabinę ewangelicznej dobroci, przypominając pierwszą proklamację Chrystusowego kazania na górze: błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Tak oto człowiek wszedł w czynienie pokuty, odkrył przed Bogiem swój głęboko ukryty stan, sam dokonał sądu nad sobą i teraz, po wielkim duchowym wysiłku, oczekuje na zmiłowanie miłosiernego Boga: «Oszczędź, Panie, Twoje stworzenie, i jako Pasterz, odnajdź zaginione, przyprowadź zabłąkane, ochroń od wilka, uczyń mnie owcą w stadzie Twoich owiec».
Wielki Kanon Pokutny powoli dobiega końca. Jeszcze kilka strof – i trud zakończony. Czcigodny Andrzej dokonał swego rodzaju spowiedzi z całego swego życia, wprowadzając także nas, wszystkich chrześcijan, w słodycz wyznania i pokuty przed Bogiem. Na samym końcu swego dzieła wspomni jeszcze mądrego łotra: «O Miłosierny, jak wiernemu łotrowi, który poznał w tobie Boga, otwórz i dla mnie drzwi Twego sławnego królestwa».
W ten sposób Czcigodny przyrównuje się do łotra, do złoczyńcy, który w jednej chwili pokutnego nawrócenia otrzymał przebaczenie grzechów.
Święty Andrzej z Krety jawi się, jako wybitny nauczyciel i kaznodzieja pokutny. W Wielkim Kanonie Pokutnym, aby doprowadzić człowieka do ujrzenia prawdy o sobie i samooceny, wykorzystuje całe doświadczenie swego życia, wszystkie dane swego ducha, całą moc swego słowa, aby skierować człowieka ku pierwszemu i najważniejszemu wysiłkowi jego życia – ku pokucie, która jest jednym z ewangelicznych darów. Twórca Wielkiego Kanonu nie izoluje się od całej ludzkości, nie stawia siebie ponad innymi ludźmi, lecz razem z nimi zwraca się do Stworzyciela, otwiera przed nim swe serce i odsłania rany. Na tym polega wieczne, nieprzemijające znaczenie Wielkiego Kanonu Andrzeja z Krety. Być może nic z całego kościelnego piśmiennictwa tak bezpośrednio nie oddziaływuje na ludzką duszę, jak Wielki Kanon, obnażający całe zakłamanie, całe zło człowieka, a jednocześnie niosący tak wielką otuchę grzesznemu człowiekowi.
*********
Uważny uczestnik Jutrzni spostrzega, że w Kanonie znajdują się strofy skierowane do samego św. Andrzeja oraz do Marii zwanej Egipcjanką. Są to późniejsze dodatki do Kanonu. Świadczą one o wielkim znaczeniu, jakie Kościół przypisywał Kanonowi i jego twórcy, o wielkim szacunku, jaki żywi On dla świętego Autora tych strof i zwraca się także do niego, jako do świętego orędownika w niebie o pomoc w naszych doczesnych zmaganiach.
Czcigodna Maria Egipcjanka urodziła się w Aleksandrii w Egipcie. Przez długie lata prowadziła grzeszne życie. Nawraca się w czasie pielgrzymki do miejsc świętych w Jerozolimie. Po nawróceniu udaje się na pustynię i tam znowu przez długie lata modli się, płacze i pokutuje za swoje grzechy. Zmarła w roku 521. VI Sobór Powszechny polecił, aby na Jutrzni wraz z Wielkim Kanonem był czytany także życiorys czcigodnej Marii napisany przez patriarchę jerozolimskiego, św. Sofroniusza. A wszystko to po to, aby zachęcić człowieka współczesnego do podjęcia wysiłku prawdziwego nawrócenia i szczerej pokuty.
Św. Andrzej pochodził z Damaszku. W wieku ok. piętnastu lat udał się z pielgrzymką do Jerozolimy i tam wstąpił do klasztoru świętego Sawy. Swoją pobożnością, ale i bystrością umysłu zwrócił na siebie uwagę jerozolimskiego patriarchy Teodora, który wyświęcił go na lektora i subdiakona, i wziął go sobie na sekretarza. Prawdopodobnie był uczestnikiem VI Soboru Powszechnego w Konstantynopolu w 680 r. Po Soborze pozostał w Konstantynopolu, został wyświęcony na diakona, opiekował się sierocińcem i przytułkiem dla starców. Potem patriarcha Konstantynopola wyświęcił go na biskupa miasta Gortyna na Krecie, stąd jego przydomek: Andrzej z Krety. Zasłynął, jako znakomity kaznodzieja, pisarz kościelny i poeta. Swą mądrością i dobrocią przyciągał do siebie wielu, zarówno swoich wiernych jak i niewierzących. Do najbardziej znanych jego utworów należy bez wątpienia właśnie Wielki Kanon Pokutny, stanowiący do dziś część wielkopostnej liturgii w Kościołach Wschodnich tradycji bizantyjskiej.
o. Piotr J. Kuszka, osbm
W samej rzeczy nie łatwo jest zerwać z małostkowością, wyrzec się ideału życia skoncentrowanego wokół zabiegów o materialne dobra, bezpieczeństwo i przyjemności, a przyjąć ideał inny, biorący za dewizę słowa: ”Bądźcie doskonali tak, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. Świat ten wszystkimi swoimi słowami mówi nam: bądźcie szczęśliwi, idźcie szeroką drogą i po linii najmniejszego oporu. Natomiast Chrystus w Ewangelii powiada: wybierajcie wąską drogę, walczcie i cierpcie, gdyż jest to jedyna droga do prawdziwego szczęścia. I o ile Kościół nie przyjdzie nam z pomocą, jakże zdecydowalibyśmy się na ten z pozoru straszny wybór, jak zdobylibyśmy się na pokajanie i powrót do świetlanej i radosnej obietnicy, którą corocznie daje nam Kościół w dzień Paschy? Taką właśnie pomocą ze strony Kościoła jest post – post mający nas przygotować do tego, byśmy przyjęli Paschę nie tylko, jako dzień, od którego można wszystko jeść i pić i do woli sobie folgować, lecz jako prawdziwy koniec tego, co „stare” i wstąpienie w „nowe” życie.
Zaś w liturgii Wielkiego Postu jednym z elementów wprowadzających nas w atmosferę pokuty, ułatwiającym refleksję nad potrzebą pokajania jest Wielki Kanon Pokutny świętego Andrzeja z Krety, śpiewany w częściach w czasie Wełykoho Powecziria (Wielkiej Komplety) w pierwszym tygodniu Wielkiego Postu, oraz w całości na Jutrzni w czwartek po IV niedzieli W. Postu.
Kanon ów, to dzieło szczególne. Chociaż napisany prozą, jest jednak wielkim dziełem poetyckim, jest przejawem „najwyższej poezji”. Składa się z 250 troparionów (strof), ułożonych w dziewięć pieśni. Jest to poemat bardzo bogaty w obrazy, porównania, zaczerpnięte zarówno ze Starego jak i z Nowego Testamentu, pełen głębokich refleksji. Jest jednak jedna myśl, która tej różnorodności nadaje ciągłości, tworzy szkielet całego utworu – jest to myśl o konieczności zwrócenia się grzesznej duszy ku Bogu. Jedno uczucie przenika wszystkie części całości – uczucie skruchy. Duchowe oko poety widzi wydarzenia obu Testamentów w świetle wiary. Postacie świętej historii albo wskazują mu przykłady życia duchowego, albo też przykładami upadku pobudzają duszę do wielkiego duchowego wysiłku. W obu przypadkach przedstawiają tajemnice życia wewnętrznego. Autor spogląda na świętą historię okiem dawnej przeszłości oświeconej światłem nowotestamentowego objawienia.
Św. Andrzej z Krety zaczyna swoje wyznania wobec Boga rozmyślaniem nad dziełami swego własnego życia i od razu wchodzi na drogę zbawiennej skruchy (pokajania) i przynoszenia Bogu pokutnych łez. To rozmyślanie Autor przeprowadza we własnym imieniu, a jednocześnie w imieniu wszystkich ludzi stających przed Bogiem w akcie zbawiennego spojrzenia na siebie i autoanalizy. Czcigodny Andrzej zaczyna od zwrócenia się ku Bogu w ten sposób, że w swej głębokiej chrześcijańskiej miłości jak gdyby bierze każdą ludzką duszę i razem z nią wzdycha nad nieprawością życia, razem z nią szuka sposobu wyjścia, nawrócenia, i prosi o nie. «Od czego zacznę opłakiwanie uczynków mego nieszczęsnego życia» – słyszymy pierwsze słowa pierwszego troparionu i niejako oczekujemy ich, i głęboko wzdychamy razem z twórcą Kanonu, i razem z nim wchodzimy w głębię jego rozmyślań. «Jakże mam zacząć, Chryste, ten dzisiejszy płacz (lamentacje) » – kontynuuje Autor – «Jednak, Ty, jako miłosierny, daj mi łzy pokuty».
To jest początek, jakby wprowadzenie do całego utworu. Potem rozpoczyna się przegląd biblijnych obrazów i analogii mających swe odniesienia do stanu ludzkiej duszy. Te obrazy są pełne zadumy nad treścią ludzkich uczynków, stopniowo coraz bardziej odnoszą się do pokutującej duszy ludzkiej:
«Naśladując grzech pierwszego Adama, tracę Boga – wieczne królestwo i szczęście – z powodu moich grzechów.
Adama sprawiedliwie wygnano z raju, albowiem nie zachował jedynego twego przykazania. Ileż będę musiał cierpieć ja, który raz po raz odrzucam Twoje ożywiające przykazania.
O, jakżeż upodabniam się do starodawnego zabójcy Lamecha, porywami namiętności zabijając duszę – jak on człowieka, rozum – jak on młodzieńca, i ciało moje – jak brata, podobnie jak Kain-zabójca».
I tak obraz za obrazem, analogia za analogią przesuwa się nam przed oczyma niemalże cała historia Starego Testamentu – a ciągle w aktualnym odniesieniu do stanu duszy grzesznej, którą zachęca się bądź do porzucenia grzechu, do ucieczki przed nim:
«Pozostaw, duszo moja, grzech, jak ziemię Charan i idź do ziemi, którą odziedziczył Abraham… Uciekaj, duszo moja, od płomieni grzechu, Uciekaj, jak Lot, od Sodomy i Gomory! Uciekaj od ognia wszelkiego nierozumnego (niemądrego) pragnienia»; bądź do wierności i gotowości na ofiarę: «wiedząc, nieszczęsna duszo moja, jak Izaaka przyniesiono tajemniczo na nową ofiarę całopalną dla Pana, naśladuj jego gotowość».
Czasem, aby zachęcić do większej gorliwości, stawia Autor wyrzuty swej i naszej duszy, że nie jest wystarczająco gorliwa i nie naśladuje tych, którzy pokutowali za swoje grzechy:
«bezprawie do bezprawia dodał kiedyś Dawid, do zabójstwa dodając cudzołóstwo, ale też od razu przejawił on także skruchę podwójną. A ty, duszo, uczyniwszy jeszcze gorsze (rzeczy), nie pokutowałaś wobec Boga».
Wiele jeszcze wydarzeń i postaci starotestamentowych przywołuje Autor, a wszystko po to, aby pogłębić refleksję, aby poruszyć duszę człowieka, zachęcić do pokuty i nawrócenia, zwrócenia się ku Bogu. Autor nie trzyma się jednak kurczowo tylko Starego Testamentu, lecz swobodnie posługuje się obrazami także z Nowego Testamentu w trakcie całego Kanonu, aby w ostatniej pieśni skoncentrować się wyłącznie na wydarzeniach ewangelicznych, aby ukazać niezmierzoną miłość Chrystusa i Jego miłosierdzie dla grzesznika:
«Chrystus stał się człowiekiem, nawoływał do pokuty łotrów i jawnogrzesznice. Nawróć się, duszo! Drzwi królestwa już otwarto i przed tobą wchodzą przez nie – nawróciwszy się – faryzeusz, celnicy i cudzołożnicy.
Chrystus uzdrowił paralityka, i wziął on swoją pościel; wskrzesił umarłego młodzieńca – syna wdowy; uzdrowił sługę setnika i objawił się samarytance – ukazując tobie, duszo, jak trzeba służyć Bogu w Duchu»
Te i inne obrazy mają zachęcić człowieka do pokuty i nawrócenia, mają mu ukazać, że dla Boga wszystko jest możliwe, możliwe jest także dokonanie naszego uzdrowienia nawet z największych grzechów, jeśli tylko człowiek okaże choćby odrobinę dobrej woli i zwróci się ku Bogu, ku Jego miłosiernej miłości, oczekującej, jak ojciec syna marnotrawnego, na ten pierwszy krok ze strony człowieka.
Czy jednak zwrócenie się ku Bogu możliwe jest dla człowieka, w którym narasta świadomość grzechu, nieprawości, podłości? Czy nie jest on raczej skłonny uciekać, skryć się, aby uniknąć karzącej ręki Boga? Nic bardziej mylnego. Nie, dusza nie chce uciekać przed Bogiem, nie odczuwa strachu przed Nim, bo wie, jest głęboko przekonana, że Bóg jest jedynym, który może podnieść człowieka z upadku; albowiem Bóg nie jest Bogiem karzącym, lecz Bogiem miłującym człowieka, Bogiem, który pochyla się nad nieszczęściem ludzkiego grzechu, Bogiem miłosiernym, – dlatego zwraca się do Niego z wielką ufnością i nadzieją.
«Szczerze przynosimy Ci, Zbawicielu, łzy naszych oczu i westchnienia z głębi serca, wzywając: Boże, zgrzeszyliśmy wobec Ciebie.
Tak, jak wybawiłeś Piotra, gdy tylko zawołał do Ciebie, pośpiesz się, aby i mnie zbawić, Zbawicielu.… Uratuj mnie od zwierza, wyciągnąwszy Twą rękę i wyprowadź z głębin grzechu.… Znam Ciebie, Władco, jako cichą przystań, pośpiesz się, by zbawić mnie z oplatających mnie głębin grzechu i rozpaczy».
Autor nie chce wystraszyć duszy człowieczej, niosącej na sobie piętno i rany grzechu, lecz delikatnie odsłania nieszczęście grzechu i przekonuje o tym, jak piękne jest życie w Bogu, jak wielkie miłosierdzie czeka na człowieka, który pragnie Boga, ale jednocześnie nie ukrywa, że ta droga ku Bogu – to czynna i doskonała pokuta.
Na początku Autor ukazuje to, co człowiek utracił – piękno pierwotnego życia z Bogiem, którego uosobieniem m.in. jest raj. Następnie rozwija myśl o tym, że Bóg nie stanie na sąd z duszą pokutującą, nie powoła się na wszystkie jej nieprawości, ale – przebaczając srogie przewinienia – zbawi ją. I dopiero, kiedy dusza zaufa dobremu i miłościwemu Pasterzowi, czcigodny Andrzej z całą szczerością przystępuje do odsłaniania duchowych ran: «Zostałem pokaleczony, poraniony! Oto strzały nieprzyjaciela przeszyły mą duszę i ciało, oto rany, wrzody i omdlenia ukazują ciosy moich dobrowolnych namiętności».
Nastrój pokutny wzmaga się. Autor razem z duszą pokutującą mówi, że to on sam jest tym człowiekiem, który bardziej od innych jest grzeszny: «Nie ma wśród ludzi nikogo, kto przewyższyłby nas w grzechu».
A skoro już jesteśmy przekonani o tej prawdzie, Autor ośmiela się ukazywać nam stopniowo coraz większe grzechy, odsłaniać wielkość naszego upadku, aby człowiek zrozumiał głębię swej nicości, swego duchowego ubóstwa: «nie ma w życiu ani grzechu, ani uczynku, ani zła, którego byśmy nie uczynili, Zbawicielu, umysłem, słowem, wolą, nagrzeszywszy pragnieniem i myślą, i uczynkami tak, jak nikt inny». Bo tylko doprowadziwszy duszę do uznania owego głębokiego duchowego ubóstwa, może teraz wprowadzać ją na drabinę ewangelicznej dobroci, przypominając pierwszą proklamację Chrystusowego kazania na górze: błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Tak oto człowiek wszedł w czynienie pokuty, odkrył przed Bogiem swój głęboko ukryty stan, sam dokonał sądu nad sobą i teraz, po wielkim duchowym wysiłku, oczekuje na zmiłowanie miłosiernego Boga: «Oszczędź, Panie, Twoje stworzenie, i jako Pasterz, odnajdź zaginione, przyprowadź zabłąkane, ochroń od wilka, uczyń mnie owcą w stadzie Twoich owiec».
Wielki Kanon Pokutny powoli dobiega końca. Jeszcze kilka strof – i trud zakończony. Czcigodny Andrzej dokonał swego rodzaju spowiedzi z całego swego życia, wprowadzając także nas, wszystkich chrześcijan, w słodycz wyznania i pokuty przed Bogiem. Na samym końcu swego dzieła wspomni jeszcze mądrego łotra: «O Miłosierny, jak wiernemu łotrowi, który poznał w tobie Boga, otwórz i dla mnie drzwi Twego sławnego królestwa».
W ten sposób Czcigodny przyrównuje się do łotra, do złoczyńcy, który w jednej chwili pokutnego nawrócenia otrzymał przebaczenie grzechów.
Święty Andrzej z Krety jawi się, jako wybitny nauczyciel i kaznodzieja pokutny. W Wielkim Kanonie Pokutnym, aby doprowadzić człowieka do ujrzenia prawdy o sobie i samooceny, wykorzystuje całe doświadczenie swego życia, wszystkie dane swego ducha, całą moc swego słowa, aby skierować człowieka ku pierwszemu i najważniejszemu wysiłkowi jego życia – ku pokucie, która jest jednym z ewangelicznych darów. Twórca Wielkiego Kanonu nie izoluje się od całej ludzkości, nie stawia siebie ponad innymi ludźmi, lecz razem z nimi zwraca się do Stworzyciela, otwiera przed nim swe serce i odsłania rany. Na tym polega wieczne, nieprzemijające znaczenie Wielkiego Kanonu Andrzeja z Krety. Być może nic z całego kościelnego piśmiennictwa tak bezpośrednio nie oddziaływuje na ludzką duszę, jak Wielki Kanon, obnażający całe zakłamanie, całe zło człowieka, a jednocześnie niosący tak wielką otuchę grzesznemu człowiekowi.
*********
Uważny uczestnik Jutrzni spostrzega, że w Kanonie znajdują się strofy skierowane do samego św. Andrzeja oraz do Marii zwanej Egipcjanką. Są to późniejsze dodatki do Kanonu. Świadczą one o wielkim znaczeniu, jakie Kościół przypisywał Kanonowi i jego twórcy, o wielkim szacunku, jaki żywi On dla świętego Autora tych strof i zwraca się także do niego, jako do świętego orędownika w niebie o pomoc w naszych doczesnych zmaganiach.
Czcigodna Maria Egipcjanka urodziła się w Aleksandrii w Egipcie. Przez długie lata prowadziła grzeszne życie. Nawraca się w czasie pielgrzymki do miejsc świętych w Jerozolimie. Po nawróceniu udaje się na pustynię i tam znowu przez długie lata modli się, płacze i pokutuje za swoje grzechy. Zmarła w roku 521. VI Sobór Powszechny polecił, aby na Jutrzni wraz z Wielkim Kanonem był czytany także życiorys czcigodnej Marii napisany przez patriarchę jerozolimskiego, św. Sofroniusza. A wszystko to po to, aby zachęcić człowieka współczesnego do podjęcia wysiłku prawdziwego nawrócenia i szczerej pokuty.
Św. Andrzej pochodził z Damaszku. W wieku ok. piętnastu lat udał się z pielgrzymką do Jerozolimy i tam wstąpił do klasztoru świętego Sawy. Swoją pobożnością, ale i bystrością umysłu zwrócił na siebie uwagę jerozolimskiego patriarchy Teodora, który wyświęcił go na lektora i subdiakona, i wziął go sobie na sekretarza. Prawdopodobnie był uczestnikiem VI Soboru Powszechnego w Konstantynopolu w 680 r. Po Soborze pozostał w Konstantynopolu, został wyświęcony na diakona, opiekował się sierocińcem i przytułkiem dla starców. Potem patriarcha Konstantynopola wyświęcił go na biskupa miasta Gortyna na Krecie, stąd jego przydomek: Andrzej z Krety. Zasłynął, jako znakomity kaznodzieja, pisarz kościelny i poeta. Swą mądrością i dobrocią przyciągał do siebie wielu, zarówno swoich wiernych jak i niewierzących. Do najbardziej znanych jego utworów należy bez wątpienia właśnie Wielki Kanon Pokutny, stanowiący do dziś część wielkopostnej liturgii w Kościołach Wschodnich tradycji bizantyjskiej.
o. Piotr J. Kuszka, osbm
- Перегляди: 11278